sobota, 11 maja 2013

Opowiadanie częśc 3

                                                                           [...]
 
     Z godziny na godzinę, byłam coraz bardziej poddenerwowałam. Czas tak szybko mija, że nie jestem w stanie nad tym wszystkim zapanowac.
                   Skończyłam pracę i poszłam do domu jeszcze raz przeanalizowac moją piosenkę i jej brzmienie, przy okazji pocwiczę na gitarze, żeby nie narobic sobie obciachu pomyłką. 
W mojej głowie wciąż siedzą słowa ''będzie, co będzie''- ale czy na prawdę tak myślę? W głębi siebie czuję, że to dla mnie wielka szansa... (Współpraca z Eddim-, marzenie każdej fanki)-Westchnęłam głęboko wychodząc. 

               Po  drodze do mieszkania spotkałam Camerona-kolegę z mojej szkoły, któremu przez jakiś czas udzielam korepetycji.
              Ostatnio Mel często też lubi się ponabijac, że takiego przystojniaka nie każda by mogła miec, a ja podobno wpadłam mu w oko. He he, zabawne. Przecież ja tylko pomagam mu w lekcjach. 
-Cześc Loren! -Usłyszałam głos.
-Cześc Cameron. Co słychac? Jak sprawdzian z matmy?
-W porzadku, a wszystko dzięki Twoim lekcjom.
Uśmiechnęłam się ciepło. 
-Ciesze się, że chociaż tyle mogę zrobic.
Cameron odwzajemnił uśmiech. Czułam, że robi się coraz później.
 -Wybacz, muszę leciec.Do zobaczenia w szkole!. 
Nie zdążył odpowiedziec, a ja już byłam poza zasięgiem Jego wzroku. 
 
                Weszłam do jak zwykle pustego mieszkania. Mama była w pracy, ale pewnie za parę minut wróci.       Poszłam do swojego pokoju, ale szybko zdałam sobie sprawę, że to już siedemnasta trzydzieści.
Otworzyłam swoją szafę szukając czegoś, co nie będzie wyglądało jak zwykłe, codzienne ciuchy, ale problem polega na tym, że ja na tym kompletnie się nie znam. To oznaczało tylko jedno....
Trzeba dzwonic po Mel.

Przyszła po 10 mintach, a tuż za nią moja mama. 
-Cześc Loren
-Cześc Mel , cześc mamo.
Uścisnęłam przyjaciółkę potem mamę , złapałam Melissę za rękę i szybko pociągnęłam ją do pokoju. 
-Pomóż!
-Nie możesz sprawiac wrażenia typowej nastolatki, trzeba wybrac coś......(Filozofia Mel, której nie mialam zamairu wysłuchiwac, więc wyłączyłam się na te pare sekund)
...więc za kolorowo też nie może byc....
-Mel ! Nie mamy czasu!
-Mam!
Po tych słowach wyciągnęła z szafy czarny strój, który kazała mi włożyc.
Zrobiłam to, o co mnie poprosiła, potem poszłam do łazienki ulokokowac włosy i gdy byłam już gotowa wyszłyśmy do Auta Melissy.

                                                                ***
Jechaliśmy dośc długo. W środku był też Adam, który siedział na tyłach. 
                  W końcu zdałam sobie sprawę, że Hollywood nas przerasta i nie mamy zielonego pojęcia gdzie my właściwie jesteśmy.
Stanęliśmy na poboczu, żeby zoriętowac się w terenie. Niestety, dużo to nie dało.
-Zapytajmy jakiegoś przechodnia.-Zaproponował Adam.
-Jest 22, w dodatku gdzie w tej okolicy znajdziesz jakiegokolwiek przechodnia? Byłam już zdenerwowana. Jak ja będę wyglądac? (Dali jej szansę a ona wszystko zlała i nie przyszła)
Wsiedliśmy z powrotem w samochód.
Melissa przekręciła kluczyk w stacyjce,raz,drugi,trzeci( Jeszcze tego brakowało)
-Nie,nie..Nie rób mi tego..Proszę-Mało się nie popłakała. Wysiadłam z pojazdu. Nie miałam czasu na zabawy z głupim autem Mel, które znalazło sobie świetny moment na to,żeby zrujnowac moją jedyną szansę.
           Zostawiliśmy samochód i poszliśmy przed siebie.
-No fajnie.Teraz dopiero się zgubiliśmy.
-Loren, spokojnie
-Przestań mnie uspokajac!  
-Chociaż zdążyłaś powiedziec mamie, że nic Ci nie jest.
-Ale powiedziec, gdzie jestem i żeby poinformowac, ze się spóźnię, tego już nie zdążyłam, bo akurat w tedy Twój nędzny telefon musiał paśc.
-To nie była moja wina! 
-Wiem. Przepraszam. To przez te nerwy.
Melissa aby pokiwała głową i dalej szliśmy przed siebie. Było ciemno, co pogarszało sprawę, ale miałam nadzieję, że dzięki wizualizacji wszystko się ułoży. 
-Co robisz?
-Ciiiiiii....Wizualizuje. 
-A dokładnie?
-No że odnajdujemy drogę i za chwilę docieramy do klubu MK 
-I co?Zapytał Adam
-I nic. Posmutniałam. 
Ruszyłyśmy dalej a Adam został w tyle.Nie obchodziło mnie co robi ani co zamierza ,chciałam tylko dostac się do tego cholernego klubu.
        Wkrótce do nas z powrotem dołączył.
Kilka minut później podjechał samochód. To był kolega Adama.
-Wsiadajcie, powiedział chłopak.
-OMG! Chodźmy, jest jeszcze szansa! Wrzasnęłam. 
                   Jechaliśmy spokojnie,gdy nagle musiała zatrzymac nas policja.
-To jakiś żart?


                                                                   ***
W końcu po długiej wycieczce samochodem, a właściwie dwoma samochodami, dostaliśmy się do klubu MK. Cudowne uczucie. 
            Wzięłam gitarę, na szybko jeszcze przeanalizowałam swój utwór i wyszłam na scenę.
Od razu dostrzegłam Eddiego. 
-Cześc. Powiedziałam niedbale.     
-Ciesze się, że w końcu do Was dotarłam, a właściwie, że nie siedzę już w samochodzie.  Zakpiłam z całej sytuacji.
....Dalej nie umiałam wykrztusic słowa, chciałam zaśpieac, ale trema mnie zeżarła. Zeszłam ze sceny nie wyduszając żadnego już wyrazu.
                                 
                         Po paru sekundach przyszedł Eddie. W sumie nie przejęłam się tym zbytnio, a przecież powinnam. W końcu nie do każdego Eddie Duran przychodzi, żeby dodac mu otuchy.
-Wszystko gra? Zapytał
-Tak
Objął mnie podejrzliwym wzrokiem a ja szybko zaczęłam się tłumaczyc
-Nie...Trema..Nie dam rady.
-Pomyśl o czymś przyjemnym , nie zwracaj uwagi na publicznośc. Zaproponował. 
-Na przykład o czym mam pomyślec?
-Na co patrzysz, kiedy śpiewasz?
-Może to głupie zabrzmi, ale na Twój plakat, który wisi u mnie w pokoju.
-Ten z gitarą?
-Tak. 
Po chwili wziął gitarę, położył prawą nogę na ławeczkę a o kolano oparł instrument, uśmiechając się identycznie, jak na plakacie, który mam codziennie przed oczami.
Zaśmiałam się, On też.
-Okej. Spróbujmy. 
-Dasz radę. Po tych słowach poczułam, że nie mogę go zawieśc.
Wyszłam na scenę i nie tłumacząc się od razu zaczęłam grac i później śpiewac moją piosenkę ''Mars''.
Publicznośc była zachwycona. Zresztą ja chyba też. Eddie ciągle na mnie patrzył, a szczery uśmiech nie znikał  z Jego twarzy. To było piękne....

Gdy skończyłam zeszłam do Melissy, mamy, Adama i Maxa, którzy zachwalali mój występ.
-Byłaś świetna!.......

Eddie i Jury poszli rozstrzygnąc, kto zostanie gwiazdą dzisiejszego wieczoru.

Gdy wrócili, Eddie od razu przeszedł do rzeczy.

-Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w moim konkursie.Szkoda jednak, że zwycięzca może byc tylko jeden!
Po klubie rozległ się hałas, piski fanów i oglądaczy, oraz znajomych i rodzin uczestników konkursu.  
-Zapraszamy finalistów na scenę.Ogłosimy zwycięzce !
 Z tylnej kieszeni swoich spodni wyjął białą karteczkę.
Po chwili usłyszałam swoje imię.Nie mogłam uwierzyc. Ostatnio miewam strasznie głupie sny związane z wszystkim co się wiąże z Eddiem Duranem. Mam nadzieję, że to co się teraz dzieje, nie zalicza się do mojej paranoi. 
Podeszłam do Eddiego. 

Dalej nie pamiętam........Zemdlałam. 







Na tym koniec części 3. Jest trochę dłuższa, zależało mi, żeby dojechac do tego momentu :).Byc może częsc 4 pojawi się już jutro. Zapraszam do komentowania i oceniania opowiadania. :) Na koniec tradycyjnie kilka zdjęc :)



 












Pozdrawiam i życzę udanego weekendu. W sumie końcówki, ale niech będzie :D.♥♥ 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz